Kliknięcie w fotkę powiększa ją 🙂
Nowy Rok dla większości z nas rozpoczął się, jak zazwyczaj, od planowania, określania celów i stawiania sobie nowych wyzwań. My np. zaczęliśmy od tych wspinaczkowych i postanowiliśmy, że po uporaniu się z sesją odwiedzimy jakiś nowy rejon wspinaczkowy. Wybór tym razem padł na Sperlongę – włoskie miasteczko położone ok 120 km na południowy wschód od Rzymu. Przekonały nas przede wszystkim stosunkowo tanie bilety lotnicze w idealnym terminie, dobra opinia wśród znajomych i obiecujące prognozy pogody.
Przylecieliśmy z Modlina na lotnisko Ciampino w Rzymie, gdzie wypożyczyliśmy samochód, aby dojechać do celu naszej podróży. Nocowaliśmy w miasteczku Fondi, gdzie wynajęliśmy małe mieszkanie na poddaszu za 4 euro za noc (opcja ta była szczególnie kusząca, ponieważ kemping kosztował 7 euro). Cena rewelacyjna, krzesła tylko trochę się łamały, ale za to mięliśmy duży taras. Trochę żałowaliśmy, że nie spaliśmy na plaży w grocie, jednak teraz jest to zabronione, ponieważ niestety większość śpiących tam do tej pory ludzi nie sprzątała po sobie, a co za tym idzie, z roku na rok grota wyglądała coraz bardziej przypominała wysypisko śmieci.
Pierwszego dnia rozwspinaliśmy się na łatwiejszych drogach w grocie, tj. sektorze o nazwie „Grotta dell’Areonauta”. Gdy tylko ją zobaczyliśmy zrobiła na nas ogromne wrażenie. Do tej pory nie widzieliśmy jeszcze tak dużego przewieszenia przechodzącego w zdumiewających rozmiarów dach. Dużym plusem jest możliwość wspinania się tam w deszczu. Pewnego razu byliśmy tak zajęci wspinaniem, że dopiero pod koniec dnia, po wyjściu na plażę zorientowaliśmy się pada deszcz i to prawdopodobnie od kilku godzin.
W grocie znajduje się ponad 30 dróg o trudnościach od 6a po 8c+. Charakter dróg zdecydowanie różni się od naszej polskiej Jury. Przeważają długie, ciągowe, przewieszone drogi po dużych, dobrych chwytach. Przyjeżdżając pierwszy raz w taki rejon warto obserwować miejscowych wspinaczy, którzy doskonale wykorzystują rzeźbę skały, aby jak najbardziej ekonomicznie przejść trudności. Na pierwszy rzut oka wspinanie wydaje się być tu niezwykle siłowym oraz wytrzymałościowym, jednak już po jednej wstawce można zorientować się, że wykorzystując różne techniki wspinaczkowe, takie jak haczenie pięty, drop knee czy po prostu technikę skrętną nie trzeba zużywać aż tyle siły jakby się wydawało. Dodatkowo dzięki licznym naciekom i stalaktytom na większości dróg można znaleźć naprawdę komfortowe miejsca restowe.
Mozart, 7a+ – film
Po kilku dniach wspinania nadszedł czas na dzień restowy. Już wcześniej chcieliśmy zjeść słynną włoską pizzę, jednak ku naszemu zaskoczeniu, nigdzie w pobliżu nie mogliśmy znaleźć czynnej pizzerii, tak więc ten dzień był idealny, aby pojechać do pobliskiego miasteczka Gaety na włoski przysmak. Na początku nawet tam żadna pizzeria, którą mijaliśmy nie była otwarta. Po kilkudziesięciu minutach poszukiwań Kuba coraz bardziej się niecierpliwił, bo Jemu najbardziej zależało na tej pizzy (pewnie tym przekonałam Go do wyboru Włoch), ale w końcu znaleźliśmy otwartą restaurację, w której menu była nasza wymarzona pizza.
Usiedliśmy, wybraliśmy składniki i z niecierpliwością czekaliśmy na kelnera. Po kilku minutach przyszedł, powiedzieliśmy co chcielibyśmy zamówić, na co On odpowiedział Nam (BYŁA GODZ. 15!), że „IN THE MORNING we haven’t got pizza”. Warto było wtedy zobaczyć minę Kuby? Tak więc zamówiliśmy makaron z sosem pomidorowym i tego dnia też nie udało nam się zjeść pizzy, za to następnego Kuba już nie odpuścił i mimo że przyszliśmy o 18 i też okazało się, że to zbyt wczesna pora to poczekaliśmy ok. 30 min aż rozpalą piec i w końcu udało się!
Drugim miejscem, w którym wspinaliśmy się było „Approdo del proci” – sektor po lewej stornie od groty, zaraz przy plaży. Tutaj przeważają pionowe ściany i jest dużo więcej łatwych dróg, nawet piątkowych, z czego najtrudniejsza to 7b+.
Niestety na części z nich asekuracja już dawno nie była wymieniana i patrząc na niektóre spity rezygnowaliśmy z danych dróg.
Podsumowując, Sperlonga zdecydowanie jest miejscem, które warto odwiedzić, szczególnie jeśli wspina się na poziomie co najmniej 7a. My mieliśmy za mało czasu, żeby powspinać się w innych sektorach, jednak jadąc do Sperlongi oczywiście byliśmy nastawieni głównie na wspinanie w grocie, jednak uważam, że jest to rejon do którego przyjeżdża się raczej raz, robi się to, co ma się zrobić i na następne wyjazdy wybiera się już nowe miejsce. Zdecydowanie nie jest to Siurana, gdzie wspinania dla nikogo nigdy nie zabraknie. Myślę jednak, jest mało miejsc jak Sperlonga, gdzie znajduje się tak orgomna grota, w dodatku położona w tak niezwykle pięknym miejscu. Pomimo dużych ilości piasku w plecakach, wspinanie na plaży na swój niepowtarzalny klimat. Mogliśmy poczuć się jak na prawdziwych wakacjach, łoić trudne dla nas drogi i odpoczywać leżąc na plaży z przepięknym widokiem na morze. Jeśli ktoś jeszcze nie był w Sperlondze, to zdecydowanie polecam, aby ją odwiedził.
Ewa Grzeszczak